czwartek, 31 października 2013

Nauczyciele na "lodzie"

Jeśli nie wiadomo o co chodzi to bez wątpienia  chodzi o pieniądze, jak mawia klasyk. Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem obserwując poczynania naszych władz rządowych czy nawet lokalnych, które nie działają dla wspólnego interesu narodu i mieszkańców, ale załatwiają tylko "swoje" interesy mając nas  wyborców delikatnie mówiąc "gdzieś". 

 Wczoraj trwały  obrady komisji budżetowej Rady Miejskiej miasta Jaworzna, na której radni mieli  znaleźć w budżecie pieniądze na pensje dla nauczycieli. Jak się okazuję pieniędzy na wypłaty zabrakło i pracownicy oświaty mogą zostać bez środków do życia. Sytuacja jest patowa opozycja nie zgadza się z prezydentem Silbertem co potęguje tylko napięcie społeczne wśród lokalnych władz oraz  pedagogów.  

       Paweł Silbert stwierdził,  że widzi działy, z których pieniędzy na pewno nie będzie dało się wyciągnąć.
Urzędnicy mają przeanalizować wspomnianą listę  jak najszybciej. Danuta Milner-Brzóska mówi o wskazówkach dla prezydenta, z jakich działów można wziąć pieniędze.
- Żałuję, że musieliśmy szukać tych środków w ciągu trzech godzin. Choć podobno o brakach wiedziano od kilku miesięcy. Naszym celem nie było pozbawienie nikogo wynagrodzenia. Jednak sposób, w którym pieniądze miały być przeznaczone pracownikom oświaty, naszym zdaniem, jest złym rozwiązaniem - przekonywała Milner-Brzóska.

Radni zaproponowali działy z których można wziąć pieniądze na wypłaty dla jaworznickich nauczycieli. Oto one:

dział leśnictwo - 20 tys. zł
transport i łączność oprócz transportu zbiorowego - 500 tys. zł
plany zagospodarowania przestrzennego - 300 tys. zł
informatyka - 500 tys. zł
gospodarka komunalna - 200 tys. zł
promocja - 200 tys. zł
prace geodezyjne i kartograficzne - 100 tys. zł
cmentarze - 50 tys. zł
rady gmin - 5 tys. zł
urzędy gmin wydatki majątkowe - 50 tys. zł
z rezerwy - 194 tys. zł
suma 2,119 mln zł
reszta brakująca do 2,6 mln zł z działu gospodarka komunalna i ochrona wód 
 
 
      Czy radni znajdą wspólne stanowisko w tej trudnej sprawie? o tym dowiemy się w najbliższym czasie nie wykluczone, że już w dniu dzisiejszym rajcy znowu będą obradować podczas zwołanej sesji nadzwyczajnej.  Wydaję się jednak,  że opozycja będzie nieugięta i nie zgodzi się z propozycją włodarza naszego miasta.  Najważniejsze, aby wszyscy biorący udział  tym sporze mieli na uwadze dobro  samych zainteresowanych, czyli nauczycieli.

środa, 30 października 2013

Kibole na tapecie

Pseudokibice po raz kolejny czują się bezkarni i niszczą obraz polskiego kibica, który jak się okazuje potrafi kulturalnie dopingować swoją ulubioną drużynę. Tym razem do incydentu z udziałem kiboli doszło w Jaworznie.
     Kilka godzin przed meczem piłkarskim rozegranym w III lidze pomiędzy Szczakowianką Jaworzno, a Ruchem Radzionków kilkunastu zamaskowanych pseudokibiców, najprawdopodobniej Ruchu  zaatakowało grupę około 30 kibiców Szczakowianki, którzy zgromadzili się na parkingu przed halą MCKiS w centrum miasta.

Kibice Szczakowianki w oczekiwaniu na transport zostali zaatakowani przez grupę zamaskowanych chuliganów.- Zebrani kibice obserwowani byli przez patrol jaworznickich policjantów po cywilu, którzy monitorowali zachowanie młodych osób. Gdy jaworznianie oczekiwali na transport, w pewnej chwili od strony ulicy Farnej wybiegła grupa zamaskowanych osób i zaatakowała kibiców Szczakowianki. Chuligani zaczęli kopać kilku młodych mężczyzn, a następnie skradli jednemu z nich plecak z rzeczami osobistymi, po czym uciekli wsiadając do zaparkowanych w różnych miejscach samochodów osobowych. Na szczęście w zdarzeniu tym nikt nie został ranny, jedynie 21-letni mieszkaniec Jaworzna odniósł lekkie obrażenia - relacjonuje zdarzenia komisarz Tomasz Obarski, oficer prasowy jaworznickiej policji.

Funkcjonariusze policji natychmiast przystąpili do działań. Dzięki zarejestrowanemu materiałowi z miejskiego monitoringu udało się już zidentyfikować najbardziej agresywne osoby.
Wspólne czynności z bytomską policją i funkcjonariuszami z komisariatu w Radzionkowie przyczyniły się do zatrzymania sześciu osób. Wszyscy zatrzymani to mieszkańcy Bytomia w wieku od 18 do 25 lat. Zatrzymani usłyszeli już w prokuraturze zarzuty wszczęcia bójki, kradzieży i rozboju. Za popełnione przestępstwa grozi im nawet 12 lat więzienia. Pseudokibice byli już wcześniej notowani i są znani policji. O ich dalszym losie zdecyduje sąd.

Obecnie trwają prace operacyjne policji, które mają na celu zatrzymanie pozostałych napastników tego zdarzenia.

Marian Folga znów zwycięża

Jaworznianin Marian Folga po raz kolejny wygrywa tym razem w Warszawie podczas czwartej edycji targów Beauty Forum & Spa.


Impreza była adresowana do wszystkich osób związanych zawodowo z kosmetyką. W tym roku tematem przewodnim konkursu był „ Egyptian Queen”. 




Marian Folga podczas konkursu.
- Na wykonanie facepaintingu mieliśmy dwie godziny. Co ważne, należało pokryć każdy milimetr twarzy, dekolt i szyję modelki czy modela - Marian Folga mówi również o zadaniach zawodników. - Później nasze dzieła prezentowaliśmy przed jury. Każdy zawodnik musiał obronić swój malunek, czyli przedstawić argumenty przemawiające za wykonaniem danego dzieła - dodaje. Warto dodać, że modelką artysty była jego żona Monika Folga w nagrodę para będzie reprezentować Polskę na Mistrzostwach Świata Bodypainting oraz Facepainting Trophy, które odbędą się w październiku 2013 podczas targów BEAUTY FORUM w Monachium.










Marian Folga nie jest postacią anonimową w tej trudnej sztuce jaką jest bez wątpienia bodypainting. Jaworznianin ma na swoim koncie już wiele sukcesów. Jest zdobywcą pierwszego miejsca w mistrzostwach Grand Prix Bodypainting Polska 2011 i trzeciego miejsca w konkursie bodypaintingu "Sztuka makijażu ciała" w Gryfinie 2012. Jest też laureatem mistrzost FacePainting Troph 2012r.

W tym roku otrzymał również nagrodę komisji kultury, sportu i turystyki za twórcze i kreatywne łączenie różnych dziedzin sztuki oraz osiągnięcia w tej materii. Artysta zajmuje się również charakteryzacją filmową i prowadzi teatr tańca DyeMotion oraz jest fotografikiem.


fot. Przełom.pl
Jury w składzie: Marcin Niedzielski, Małgorzata Wedekind, Agnieszka Glińska, Izabela Muther wyłoniło tegorocznych zwycięzców:
I miejsce - Marian Folga
II miejsce - Aleksandra Wojciechowska
wyróżnienie - Justyna Furowicz

Galena powstanie !

Spółka P.A. Nova dostała w końcu pozwolenie na budowę wyczekiwanej przez mieszkańców Jaworzna galerii handlowej Galena. Dokument został wydany przez Urząd Miejski w Jaworznie.


Tak wygląda Galeria Galena na wizualizacji.
Autor: P.A Nova

- To bardzo ważny moment w realizacji tej inwestycji. Dzięki pozwoleniu na budowę projekt powstaje w Rynku - podkreśla Katarzyna Zdunek, przedstawicielka firmy P.A. Nova z Gliwic. - Pozwolenie daje nam możliwość wyjścia z konkretami do naszych przyszłych najemców, którzy już wcześniej zadeklarowali chęć otwarcia sklepów i punktów usługowych w Galenie - wyjaśnia.

Jak dodaje, wstępna komercjalizacja powierzchni galerii przekroczyła już 50 proc. miejsca. Oznacza to, że inwestycja ma rację bytu i cieszy się powodzeniem wśród chętnych najemców.

O dawna słychać głosy ,że Jaworzno, w którym mieszka prawie 100-tysięcy mieszkańców, jest jedynym miastem w Polsce, w której galerii ciągle nie ma. Jaworznianie z utęsknieniem czekają również na kino, które najprawdopodobniej również powstanie w nowoczesnej galerii.

- W Galenie kino na pewno się pojawi. Nie wyobrażamy sobie, aby miało być inaczej - zaznacza Katarzyna Zdunek.

Oprócz kina, galeria w Jaworznie będzie mieć również sklepy odzieżowe, obuwnicze, punkty usługowe, jubilerskie i restauracje. P.A. Nova nie zdradza jednak jeszcze poszczególnych marek. Jak twierdzą jej przedstawiciele, jest na to za wcześnie, bo spółka nie podpisała jeszcze umów z najemcami. Umożliwia jej to dopiero uzyskane właśnie pozwolenie na budowę.

Powierzchnia sprzedaży wyniesie prawie 32,5 tys. mkw. Galeria będzie miała dwie kondygnacje. Firma P.A. Nova zbuduje też parking na 835 miejsc dla samochodów. Obiekt powstanie na działce po dawnym szybie Kościuszko.

Teren, na którym powstanie galeria, znajduje się w samym centrum Jaworzna przy ulicy Grunwaldzkiej, naprzeciwko hali widowiskowo-sportowej. Budowa galerii ma rozpocząć się wiosną przyszłego roku. Obecnie trwają prace przygotowawcze i dalsza komercjalizacja pozostałej przestrzeni.

Galeria Galena ma zostać otwarta w 2015 roku.

http://www.mmsilesia.pl/462478/2013/10/24/centrum-handlowe-galena-w-jaworznie-jednak-powstanie?category=news 



wtorek, 29 października 2013

Natalia Niemen wystąpiła w Jaworznie

       Jak co roku  jaworznickie Hospicjum "Homo-Homini im. Brata Alberta"    zorganizowało koncert  charytatywny, który odbył się w tym roku pod hasłem „Jak ukoić ból, żałoba w oczach dziecka - jak pomóc dziecku przeżyć żałobę"? z tej okazji  do naszego miasta zawitała Natalia Niemen  Prezes Hospicjum - pani Maria Bryła przywitała licznie zgromadzoną publiczność a następnie  sceną w towarzystwie muzyków zawładnęła  Natalia Niemen.
        Artystka wykonała w większości program z kompozycjami ojca Czesława Niemena wydanymi na jego ostatnich płytach: „Spod chmury kapelusza" i „Terra Deflorata". Na krążkach tych, poza muzyką wykonywaną przez Niemena na instrumentach elektronicznych, ważnym elementem jest tekst stanowiący osobisty światopogląd artysty.
Prawie wszystkie utwory wykonywane podczas koncertu artystka opatrzyła własnym komentarzem. Dla słuchaczy większość tekstów Niemena wyśpiewanych przez jego córkę wydawała się być dziś bardziej aktualna niż były niegdyś.
Początkowo publiczność rozgrzewała się dość opornie, jednak w miarę upływu czasu reakcja stała się żywiołowa. Być może sprawił to trudny materiał muzyczny. Brawa należą się tu akompaniującym muzykom, którzy poddali te utwory nowym akustycznym aranżacjom. Apogeum koncertu stanowił utwór „Jednego serca"- bardzo rozbudowana wersja, na którą publiczność żywo zareagowała. Podobna reakcja nastąpiła przy „Płonącej stodole". Podczas  bisów, na który publiczność czekała wszyscy   wysłuchali klasykę  „Dziwny jest ten świat"- czy po tym utworze można było chcieć więcej?

      Na pewno Natalia Niemen zmierzyła się tu z niezwykle trudnym zadaniem. Wszyscy pamiętają wykonania ojca i niewielu artystów podejmuje próbę zaśpiewania jego kompozycji. Wydaje się, że Natalia poradziła sobie z tym materiałem.  Niewątpliwie jest to artystka bardzo utalentowana i precyzyjna warsztatowo! 
Publiczność  opuszczała halę Widowiskowo-Sportową w doskonałych humorach tym bardziej, że wiele osób nie oszczędzało pieniędzy  i wypełniło puszki wolontariuszy po brzegi. Jednak należy  pamiętać, że pomoc hospicjum jest również potrzebna na co dzień , a nie tylko od święta.

VIP-y z jaworznickiego magistratu i nie tylko jak co roku uczestniczą w tym  charytatywnym wydarzeniu.

Prezent od Szombierek!

 Piłka nożna to przede wszystkim gra obfitująca w sportowe  emocje i tak też   było w Bytomiu. Ten kto myślał, że szczaksa nie wygra już żadnego meczu w tej rundzie mocno się zdziwił po spotkaniu z Szombierkami.
 Biało czerwoni wygrali 2:1 choć nie ustrzegli się błędów to i tak  zainkasowali trzy punkty.
Swój duży udział w  tej wygranej miał  golkiper Michał Kojdecki, który w końcówce obronił karnego.


 
            Przed meczem chwilą ciszy uczczono pamięć jednego z kibiców Szombierek. W pierwszych minutach obie ekipy badały się nawzajem. Kibice z Jaworzna od dawna przyjaźnią się z kibicami "Szombrów" wieć ro spotkanie przebiegało w przyjaznej atmosferze. Jako pierwsza do ofensywy przystąpiła Szczakowianka i szybko wyszła na prowadzenie. 
W 12. minucie Paweł Sermak zagrał idealnie między dwóch obrońców gospodarzy do Pawła Kędronia a ten w sytuacji sam na sam bez problemu pokonał Szymurę. Szczakowianka jednak niezbyt długo cieszyła się z prowadzenia. Kilka minut później Maciej Domurat faulował w polu karnym szarżującego Sebastiana Pączko a sędzia Markiewicz pierwszy raz w tym dniu wskazał na jedenasty metr. Karnego na bramkę zamienił  dobrze znany w Jaworznie Hubert Jaromin. Obie ekipy jeszcze w tej części gry próbowały przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, brakowało im jednak nieco skuteczności. Na bramkę strzeżoną przez Kojdeckiego uderzać próbowali chociażby były zawodnik szczaksy Szeja czy Dymkowski, bramkarz Biało-Czerwonych nie musiał jednak nawet interweniować. Jaworznianie odpowiedzieli kilkoma groźnymi atakami, po których najbliżej powodzenia był Dariusz Bernaś, po jego strzale z dystansu piłka minęła jednak słupek. 


                Dopiero w końcówce pierwszej połowy piłka ponownie zatrzepotała w siatce. Na trzy minuty przed końcem po rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karnym Szczakowianki, piłkę do siatki wpakował Piotr Makowski, arbiter uznał jednak, że był na pozycji spalonej i gola nie uznał. Parę chwil później Szczakowianka odpowiedziała kolejnym trafieniem. Aleksander Mużyłowski podał do Dariusza Bernasia, ten poradził sobie z obrońcą i oddał kąśliwy strzał. Bramkarz gospodarzy wypluł piłkę przed siebie wprost pod nogi Bernasia a ten tym razem już bez wahania umieścił ją w siatce. Sędzia z Katowic w tej sytuacji uznał jednak – wbrew protestom Biało-Czerwonych – że jaworznianin faulował golkipera z Bytomia i nie zaliczył także tego trafienia.




       Po przerwie Szczakowianka, która już wyraźnie uwierzyła w swoje umiejętności, odważnie zaatakowała, gospodarze jednak także nie zamierzali się tylko biernie przyglądać i dzięki temu kibice obejrzeć mogli kilka ciekawych okazji pod obiema bramkami. Szombierki mimo stwarzanych okazji miały spore problemy ze skutecznością. Strzały Jaromina i Pączko w bezpiecznej odległości mijały bramkę jaworznickich Drwali. Goście za to okazali się bezlitośni. W 56. minucie Rafał Berliński dał się przewrócić na granicy pola karnego. Po interwencji bocznego arbitra główny sędzia zdecydował się na podyktowanie kolejnej jedenastki – tym razem dla jaworznian. Do wykonania jedenastki podszedł Paweł Sermak i pewnym strzałem pokonał Szymurę, ponownie wyprowadzając Szczakowiankę na prowadzenie.


Takie obrazki to rzadkość w tym sezonie , tym bardziej  postawa  zespołu zasługuje na uznanie.
         W kolejnych minutach jaworznianie mimo korzystnego rezultatu nie zamierzali się bronić i próbowali jeszcze dobić rywali. W bramce Szombierek dwoił się i troił Przemysław Szymura, który interweniować musiał chociażby po strzałach Sieniawskiego czy Mużyłowskiego. W końcówce spotkania Biało-Czerwoni nieco opadli z sił a gospodarze za wszelką cenę starali się odmienić jeszcze losy spotkania, wciąż jednak mieli spore problemy ze skutecznością. Na dwie minuty przed końcem meczu kibicom Szczakowianki mocniej zadrżały serca. Hubert Jaromin wpadł w pole karne a nieco spóźniony Kojdecki powalił go na murawę. Sędzia po raz kolejny tego dnia wskazał na wapno i wydawało się, że Biało-Czerwoni stracą swoje wymarzone zwycięstwo. Na szczęście dla gości Kojdecki w pełni jednak zrewanżował się za swój błąd i obronił rzut karny wykonywany przez samego poszkodowanego. 

 
Drugie zwycięstwo szczaksy  stało się faktem, (nie liczę walkowera  z Górnikiem Wesoła)  oby podopieczni trenera Sermaka złapali "wiatr w żagle"  i zdobyli kolejne punkty  w następnych meczach. 

Już 2 listopada o godz. 13  na własnym boisku "Drwale" zmierza się z wiceliderem rozgrywek Górnikiem Wesoła z którym od lat mają pewne rachunki do wyrównania

             Szombierki Bytom – Szczakowianka Jaworzno 1:2 (1:1)                                                          
                 
                             (Jaromin 34-k. – Kędroń 12, Sermak 57-k.)

Szombierki: Szymura – Szafrański, Szeja, Ślęzok, Stefaniak (77. Urbaniak), Mróz (59. Thiel), Dymowski, Jaromin, Ciołek (59. Ryś), Pączko, Makowski (46. Rosiński)
Trener: Krzysztof Górecko
Szczakowianka: Kojdecki – Domurat, Berliński, Grzywa, Franiel – Przebindowski, Mużyłowski, Sermak, Sieniawski – Bernaś (86’ Molenda

źródło:jaworznianin.pl

piątek, 25 października 2013

"Miedziowi" poza zasięgiem

GKS Tychy przegrał z Zagłębiem Lubin 0:1 i tym samym zakończył swoją przygodę w 1/8 finału Pucharu Polski. Jedyną bramkę w tym meczu dla przyjezdnych zdobył w 77. minucie Arkadiusz Piech.
GKS Tychy - Zagłębie Lubin

GKS Tychy - Zagłębie Lubin
fot. PAP/Marek Zimny
Pomimo porażki, tyszanie nie mają się czego wstydzić na tle ekstraklasowego rywala, gdyż zaprezentowali się nadzwyczaj dobrze. Kibice liczyli, że koledzy z zespołu sprawią prezent w postaci zwycięstwa Pawłowi Smółce, który obchodził w tym dniu swoje 27. urodziny. Gospodarze do tego spotkania podeszli bardzo skoncentrowani, a porażkę zawdzięczają brakowi skuteczności, co nie jest nowością w tym sezonie.
- Były dziś fragmenty niezłej gry, mieliśmy też okazje, które powinniśmy wykorzystać. Brakowało nam skuteczności i dokładności - mówił szkoleniowiec GKS-u Jan Żurek. - Mogę podziękować moim chłopakom za ambicję i grę, którą prezentowali. Były dziś fragmenty niezłej gry, mieliśmy też okazje, które powinniśmy wykorzystać. Mieliśmy swoje marzenia, plan i chcieliśmy sprawić niespodziankę. Niestety po kontrataku padła jedyna bramka i nam się to nie udało - podsumował trener tyszan.
Pierwsza połowa rozpoczęła się od doskonałej okazji gości. W 3. minucie napastnik Zagłębia Michal Papadopulos przestrzelił z najbliższej odległości. Tyszanie również stwarzali sobie okazje, a pierwszą z nich nadeszła w 20. minucie. Ivica Žunić dostał piłkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego od Pawła Smółki, ale nie trafił w bramkę strzeżoną przez Michała Gliwę.
„Miedziowi” odpowiedzieli i znów szczęścia próbował Michal Papadopulos, który tym razem z dużo gorszej pozycji strzelił wprost w Piotra Misztala. Jedni i drudzy starali się pokonać bramkarza rywali, ale kibice goli na Stadionie Miejskim w Jaworznie dalej nie oglądali. W 25. minucie Cotra z lewej strony dośrodkował piłkę w pole karne tyszan, ale nikt z jego kolegów nie przeciął tego podania i bez problemu interweniował Piotr Misztal.
Tyszanie z czasem skupili się na defensywie i na kontrataku. Goście zmarnowali najlepszą okazję na objęcie prowadzenia w pierwszej połowie. W 38. minucie David Abwo ograł Łukasza Małkowskiego, podał piłkę w pole karne do Papadopulosa, ale ten uderzył w słupek. W końcówce na strzał z dystansu zdecydował się jeszcze Łukasz Małkowski, ale został on zablokowany przez jednego z obrońców.
Po przerwie trener Lenczyk dokonał dwóch, jak się później okazało, kluczowych zmian. Na boisku pojawili się Adrian Błąd i Arkadiusz Piech wnieśli sporo „świeżości” do gry swojego zespołu. Natomiast „trójkolorowi” wyszli na drugą połowę znacznie odmienieni. Od samego początku starali się atakować rywala i wyprowadzać szybkie kontry.
W 50. minucie o gola mógł pokusić się Paweł Smółka, ale jego strzał z ostrego kąta minął lewy słupek bramki gości. W 59. minucie strzałem z dystansu próbował zaskoczyć golkipera gości Daniel Mąka, ale bez piłka minęła bramkę.
Goście również nie rezygnowali i byli bliscy szczęścia. W 68. minucie tyscy defensorzy zaspali a, Adrian Błąd zdecydował się na strzał z dystansu zza pola karnego, ale z trudem obronił Misztal. W 70. minucie Aleksander Kwiek mógł dać prowadzenie swojemu zespołowi, ale nieznacznie się pomylił, gdyż piłka po jego strzale z rzutu wolnego minimalnie poszybowała nad poprzeczką.
GKS atakował, ale nie przynosiło to oczekiwanego rezultatu. W 77. minucie Kwiek posłał piłkę do wbiegającego w pole karne Arkadiusza Piecha, ten nieczysto uderzył piłkę, ale zdołał pokonał tyskiego golkipera. Prowadzenie 1:0 dla Zagłębia stało się faktem. W 82. minucie rezultat mógł podwyższyć jeszcze Błąd, który po solowej akcji w polu karnym znalazł się sama na sam z Misztalem, ale uderzył obok bramki.
GKS Tychy - Zagłębie Lubin 0:1 (GALERIA)
fot.Łukasz Łabędzki. 
Tyszanie zdecydowali się jeszcze na kilka „zrywów” i to zaprocentował okazjami już w doliczonym czasie gry. Dla GKS mogli trafić Paweł Smółka, który po dograniu piłki w pole karne przez Daniela Mąkę strzałem głową posłał futbolówkę minimalnie nad poprzeczką. Swoją okazję miał również Krzysztof Bizacki, ale zabrakło precyzji. Kolejną szansę na ustalenie wyniku spotkania miał po raz kolejny Błąd, ale piłka po jego mocnym strzale z dystansu ostemplowała tylko poprzeczkę.
Jednobramkowe zwycięstwo dało Zagłębiu zasłużony awans, choć w tym meczu drużyna z Lubina nie zachwyciła, co przyznał sam trener Lenczyk. W 1/4 finału Pucharu Polski Zagłębie zagra ze zwycięzcą pary Sandecja Nowy Sącz - Widzew Łódź. To spotkanie zostanie rozegrane dopiero 7 listopada.
- Naszym problemem była dzisiaj skuteczność, bo wydaje mi się, że mieliśmy więcej klarownych okazji niż drużyna Zagłębia - stwierdził po przegranym spotkaniu, napastnik GKS Tychy Paweł Smółka. - Naszym priorytetem są jednak rozgrywki ligowe, dlatego najważniejsze jest teraz, aby zdobyć trzy punkty w niedzielnym starciu z Sandecją Nowy Sącz – dodał z kolei pomocnik Ivica Żunić.
Teraz tyszanie mogą skupić się wyłącznie na lidze i już w najbliższą niedzielę, 27 października, o godz. 12:30 w Jaworznie podejmować będą Sandecję Nowy Sącz.
GKS Tychy - Zagłębie Lubin 0:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki.

GKS Tychy - Zagłębie Lubin 0:1 (GALERIA)
GKS Tychy - Zagłębie Lubin 0:1 (GALERIA)

GKS Tychy - Zagłębie Lubin 0:1 (GALERIA)
fot.Łukasz Łabędzki. 

poniedziałek, 14 października 2013

Piastunki z kompletem punktów

     Były emocje, walka i piekne bramki tak najłatwiej można opisać spotkanie w, którym nasi mpiłkarze ulegli rezerwom Piasta Gliwice 1:3. Bramkę dla szczaksy zdobył Paweł Sermak, który w tym meczu udowodnił niedowiarkom, że jeszcze nie warto go skreślać.  Porażka  nie do końca  jednak  oddaje przebieg spotkania, w drugiej połowie podopieczni trenera  Sermaka byli bowiem bliscy sprawienia niespodzianki i dopiero czerwona kartka,  Rafała Berlińskiego pokrzyżowała ich plany. Dwie bramki dla Gliwiczan zdobył Tomáš Dočekal, jednego gola zaliczył też Krzysztof Hałgas.
Rezerwy Piasta Gliwice do Jaworzna przyjechały w wyjątkowo silnym składzie. W drużynie znalazło się aż czterech zawodników występujących na co dzień w pierwszym zespole naszej  Ekstraklasy – Łukasz Krzycki, Bartosz Szeliga, Radosław Murawski i Tomáš Dočekal. Wydawało się, że jaworznicka młodzież przeciwko takiej armadzie nie ma większych szans. Piłkarze z Jaworzna wyjątkowo dzielnie i długo stawiali opór  znacznie bardziej renomowanemu rywalowi.



           Pierwsza połowa nie zapowiadała  wysokiej porazki i  dostarczyła  zgromadzonym kibicom wielu emocji. Goście z Gliwic zgodnie z przewidywaniami mieli niewielką przewagę, długo jednak nie potrafili jej udokumentować. Co prawda na samym początku spotkania gliwiczanie wypracowali sobie co najmniej dwie dobre okazje strzeleckie, potem już jednak sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Jako pierwszy groźnie na bramkę strzeżoną przez Michała Kojdeckiego uderzał Kamil Groborz, po rykoszecie piłka wyszła jednak na rzut rożny. Chwilę potem swoich sił próbował Krzysztof Hałgas, jednak będąc już w polu karnym uderzył obok bramki. Szczakowianka w tej części gry dość umiejętnie rozbijała próby ataków Piastunek, sama jednak nie była w stanie jakoś poważniej zagrozić bramce rywali. Niestety w niebezpiecznym starciu z rywalem  Maciej Domurat doznał bolesnej kontuzji i już w 33. minucie musiał opuścić boisko. Na dodatek w 36. minucie Piast zdołał zaskoczyć defensywę Biało-Czerwonych i po akcji dwóch zawodników przyjezdnych objął prowadzenie. Bartosz Szeliga wyłożył piłkę czeskiemu napastnikowi Piastunek – Tomášowi Dočekalowi a ten technicznym strzałem umieścił piłkę w siatce obok próbującego jeszcze interweniować Kojdeckiego.

W drugiej połowie obraz gry uległ zmianie a jaworznianie pokazali, że potrafią walczyć o swoje. Już od pierwszych minut Biało-Czerwoni rzucili się do ataku, czym zaskoczyli Piasta i zepchnęli go do defensywy. W 66. minucie Paweł Sermak wykorzystał przedłużenie piłki od Pawła Kędronia i doprowadził do wyrównania. Wydawało się, że kolejne trafienia dla gospodarzy są już tylko kwestią czasu, niestety po raz kolejny dało o sobie znać największe jesienne przekleństwo – brak skuteczności. Szczakowianka w drugiej połowie napierała i szturmowała bramkę Piasta i gdyby wykorzystała swoje okazje – zapewne miałaby na swoim koncie trzy punkty więcej. Najbliżej powodzenia i przy okazji sprawienia sobie najlepszego prezentu na 30. urodziny, był Aleksander Mużyłowski. W sytuacji sam na sam z bramkarzem zdecydował się na dość karkołomny lob, który jeszcze czubkami palców posłał nas bramkę golkiper rywali. Popularny Alek jeszcze zresztą kilka razy przedarł się pod bramkę Piasta, nie potrafił jednak umieścić piłki w siatce. Dobre okazje marnowali też inni zawodnicy Biało-Czerwonych. Warto tutaj wspomnieć chociażby o Pawle Kędroniu, który spudłował z najbliższej odległości. Pomocnicy Szczakowianki nękali defensywę Piasta częstymi, bardzo groźnymi wrzutkami ze skrzydeł, których jednak nikt nie potrafił zakończyć celnym strzałem. W końcówce miało się okazać, że niewykorzystane sytuacje potrafią się boleśnie mścić. Najpierw na kwadrans przed końcem spotkania z boiska wyleciał Rafał Berliński. Sędzia z Częstochowy uznał, że doświadczony jaworznicki obrońca faulował wychodzącego na czystą pozycję zawodnika Piasta i od razu pokazał mu za to zagranie czerwoną kartkę!  
Taka decyzja arbitra sprawiła, że Piastowi grało się już  łatwiej. Piastunki wkrótce dwukrotnie pkonbały Kojdeckiego  wyjechały z Jaworzna z kompletem punktów. 
Najpierw w 78. minucie Oliwier Łuszcz, który  swego czasu był testowany w Szczakowiance – podał  piłkę do nie pilnowanego  Krzysztofa Hałgasa a ten dopełnił formalności. Zaledwie trzy minuty później było już po meczu. Hałgas wyłożył piłkę Tomášowi Dočekalowi a ten z zimną krwią, po raz drugi tego dnia, pokonał naszego golkipera. Szczakowianka próbowała jeszcze w końcówce zmniejszyć straty, ale  nie była już jednak w stanie tego zrobić i ostatecznie wygrana Piasta 3:1 stała się faktem. 



 Szczakowianka przegrała, ale na tle ekipy z rezerw Ekstraklasy wypadła bardzo dobrze. Na dobrą sprawę można nawet powiedzieć, że druga połowa była najlepszą, jaką w tej rundzie rozegrali Biało-Czerwoni. Podopieczni trenera Sermaka przed własną publicznością zagrali z taką determinacją i wolą walki, że można by tą pozytywną energią obdzielić nawet kilka spotkań.  W tym spotkaniu na pochwały zasługuje cały zespół, ale  należy  wspomnieć chociażby o Wojciechu Franielu, który może być wzorem dla kolegów z drużyny.

W kolejnym spotkaniu  19.10 o godz. 15  "Drwali" czeka nie łatwe zadanie  bowiem na Stadionie Miejskim zamelduje się lider czyli  niepokonana Skra Częstochowa.



Szczakowianka Jaworzno – Piast II Gliwice 1:3 (0:1)


(Sermak 66 – Dočekal 36, 81, Hałgas 78)

Szczakowianka: Kojdecki – Domurat (33. Dworak), Berliński, Grzywa, Franiel – Biskup, Mużyłowski, Sermak, Sieniawski (84. Łukowicz) – A. Molenda (46. Bernaś), Kędroń (79. Przebindowski).
Piast: Kowalik - Łuszcz, Krzycki, Paskuda, Piewko – Seliga, Kubik, Murawski, Hałgas, Groborz - Dočekal.
Sędziował: Robert Kowalczyk (Częstochowa)
Żółte kartki: Biskup. Mużyłowski, Kędroń
Czerwona kartka: Rafał Berliński (74. minuta – druga żółta)





źródło: jaworznianin.pl


piątek, 11 października 2013

Michał Mak pozbawił tyszan nadziei


W spotkaniu ostatniej z pierwszą drużyną 1. ligi, zgodnie z oczekiwaniami wygrał faworyt. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie, a bohaterem bełchatowian został Michał Mak.
Przed tym spotkaniem widać było ogromną mobilizację w tyskiej ekipie, która chciała pokazać się z lepszej strony swoim kibicom chcąc urwać punkty liderowi z Bełchatowa. Co prawda ta sztuka się nie udała, ale zgromadzeni fani jednej i drugiej drużyny oglądali ciekawe widowisko zwieńczone czterema bramkami.
     Wspierani przez swoich kibiców tyszanie w pierwszej odsłonie zaprezentowali się z dobrej strony tworząc kilka składnych akcji. Groźnie było także po zagraniach gości. W 8. minucie Mateusz Mak dośrodkował piłkę z rzutu rożnego do swojego brata Michała. Ten uderzył jednak nad poprzeczką. Kilka minut później z lewej strony pola karnego rywali faulowany był Łukasz Małkowski. Sam poszkodowany dośrodkował piłkę w pole karne bełchatowian i ze sporymi problemami wypiąstkował ją Podleśny. Wraz z upływającym czasem doping wśród kibiców wzmagał się.W 12. minucie podopieczni trenera Żurka mogli objąć prowadzenie. Debiutujący w wyjściowym składzie Mateusz Grzybek zagrał w tempo do wychodzącego na czystą pozycję Dawida Dzięgielewskiego, ten wbiegł w pole karne, ale na jego drodze w ostatniej chwili stanął golkiper „brunatnych”.
     Obie drużyny walczyły o każdy centymetr boiska, ale nadal brakowało skuteczności. Lider z Bełchatowa atakował, ale nie mógł sforsować defensywy tyskiego zespołu. Gospodarze po raz kolejny stworzyli sobie dogodną sytuację w 33. minucie. Z rzutu wolnego piłkę w światło bramki uderzył Patrik Čarnota, ale golkiper bełchatowian wypiąstkował piłkę przed siebie.
W końcówce pierwszej połowy kibice również nie mogli narzekać na brak emocji. W 42. minucie gospodarze wywalczyli rzut rożny, piłkę dośrodkował Małkowski, ale strzał głową Masternaka okazał się minimalne niecelny.Gorąco pod bramką „Trójkolorowych” zrobiło się 46. minucie. Michał Mak przejął futbolówkę w środkowej strefie boiska i zgrał ją do zamykającego akcję Patryka Rachwała. Ten próbował mocnym strzałem pokonać Misztala, ale bez skutku.

fot. Łukasz Łabędzki.
     W drugiej połowie oba zespoły starały się zaskoczyć rywala. W 50. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Paweł Smółka, ale piłka po jego uderzeniu poszybowała powędrowała nad bramką strzeżoną przez Podleśnego.W 59. minucie kibice doczekali się pierwszej w tym spotkaniu bramki. Piotra Misztala płaskim strzałem zza pola karnego zaskoczył Kamil Wacławczyk. Gospodarze nie otrząsnęli się jeszcze po pierwszym trafieniu, a kilka minut później stracili już drugą bramkę. Michał Mak zgubił tyską defensywę, znalazł się sam na sam z Misztalem i mocnym strzałem ulokował piłkę w siatce.
    Wraz upływem czasu goście coraz bardziej kontrolowali przebieg spotkania i wydawać by się mogło, że tyszanie już się nie podniosą. Nadzieję w serca tyskich fanów wlał jeszcze Paweł Smółka. W 80. minucie Adrian Chomiuk dośrodkował piłkę z prawej strony do będącego w polu karnym Smółki, który z kilku metrów pokonał Podleśnego.Trener Żurek mobilizował swoich podopiecznych do bardziej odważnej gry, ale nie przyniosło to pożądanego efektu. Drużyna z Bełchatowa w końcówce spotkania grała bardzo mądrze i nie pozwoliła już gospodarzom na zbyt wiele.
W 85. minucie rezultat meczu ustalił Michał Mak, który wykorzystał podanie Prokićia. Swoją szanse miał jeszcze Čarnota, który wpadł w pole karne bełchatowian zdołał uderzyć futbolówkę, ale ta nie znalazła drogi do bramki.


fot. Łukasz Łabędzki.

       Kolejna szósta porażka tyszan w tym sezonie stała się faktem. Na pewno nie byliśmy aż tak słabym przeciwnikiem, żeby przegrać 1:3, ale niestety popełnione przez nas błędy Bełchatów skrzętnie wykorzystał - podsumował spotkanie z GKS, napastnik tyszan Krzysztof Bizacki. - Każdy z nas zostawił na boisku dużo zdrowia, szkoda, że nie zdobyliśmy punktów. Mam nadzieję, że kibice widzieli, że próbowaliśmy walczyć – dodał strzelec jedynej bramki dla gospodarzy Paweł Smółka.
Wyróżniającymi się zawodnikami w tym meczu byli bracia Mak Mateusz i Michał. Ten drugi ma na swoim koncie już dziewięć bramek i bez wątpienia wyrasta na gwiazdę pierwszoligowych rozgrywek. Kilka ciepłych słów należy się również tyszanom, ale tylko za pierwszą część gry, gdyż druga połowa w ich wykonaniu była jak zwykle słabsza. Należy również docenić doping i oprawę tyskich kibiców, którzy licznie stawili się na trybunach Stadionu Miejskiego w Jaworznie i byli dwunastym zawodnikiem swojej drużyny. W drużynie z Bełchatowa debiut zaliczył młody golkiper Damian Podleśny, który był pewnym ogniwem swojego zespołu.


       Trener Żurek ma nad czym myśleć, gdyż syndrom „drugiej połowy” trwa nadal, a jego podopieczni po raz kolejny w tym sezonie stracili decydujące bramki w drugiej odsłonie. Z dorobkiem 23 punktów GKS Bełchatów umocnił się na pozycji lidera wyprzedzając o trzy oczka Olimpię Grudziądz natomiast GKS Tychy nadal zajmuje ostatnia pozycję. W następnej kolejce 12 października GKS będzie podejmował na własnym boisku Energetyka ROW Rybnik. Natomiast „Trójkolorowi” w Jaworznie zagrają z Wisłą Płock.







fot. Łukasz Łabędzki.