środa, 7 listopada 2012

Z uśmiechem na co dzień


                                         

Rozmowa z Ewą Sidełko-Paleczny Sekretarz Miasta Jaworzna.



Sekretarz Miasta Jaworzna Ewa Sidełko-Paleczny z, którą miałem okazje rozmawiać.


 Czym zajmuje się Pani Sekretarz na co dzień  i jakie ma obowiązki?

           Sekretarz Miasta to dzisiaj obligatoryjne stanowisko w gminach. Mniej więcej w tym czasie, gdy byłam na nie powoływana rząd finalizował pracę nad nową ustawą o pracownikach samorządowych. Plany ustawodawcy zmierzały do „wyciągnięcia Sekretarza Miasta na plakat”, by uczynić z niego szefa administracyjnego urzędu. Część dzisiejszej administracji związanej z wyznaczaniem kierunku rozwoju miasta miała pozostać w rękach prezydentów.  Zmiany poszły w innym kierunku.  Sekretarz Miasta jest osobą podporządkowaną prezydentowi, zajmuje się organizacją pracy urzędu i sprawami kadrowymi. Nadzoruję pracę wydziałów administracji, organizacyjnego, informatyki, promocji i informacji i biura rady. Do mnie należy także kierowanie Zespołem Nazewnictwa Obiektów Publicznych oraz organizacja świąt państwowych. Zdecydowanie najwięcej czasu poświęcam wewnętrznej pracy urzędu, czyli temu czego na zewnątrz nie widać, a bez czego nie będzie funkcjonować żadna instytucja. 

Poprzednio była Pani Naczelnikiem  Wydziału Promocji i Informacji w UM. Czy ciężko było się zaaklimatyzować na nowym stanowisku?

          Aklimatyzacja na nowym stanowisku przebiegła szybko, bo Urząd Miejski, jak Pan już wspomniał, był moim miejscem pracy na poprzednim stanowisku. Różnica jest jednak zasadnicza. Moja teraźniejsza praca jest skierowana w 100 proc. do wewnątrz urzędu. Poprzednio pracowałam na wizerunek miasta na zewnątrz. Była to współpraca z innymi podmiotami, organizacja wydarzeń, spotkań  z udziałem prezydenta oraz kontakty z mediami. Stąd też było mnie więcej widać. Teraz dużo czasu spędzam za biurkiem, na naradach i koordynacjach i  jestem tu po to żeby rozwiązywać problemy organizacji.


Jest Pani jedną  z niewielu kobiet w naszym mieście, które pełnią  funkcje publiczną. Jak na Pani awans zareagowali koledzy?
       W moim przypadku sprawdziło się powiedzenie, że „nie umiemy przewidywać najistotniejszego, że   zaznajemy największych radości wtedy, kiedy nic ich nie zapowiada”. Byłam zaskoczona tą propozycją. W duchu dopingowałam innym kolegom. A jak zareagowali? Usłyszałam dużo życzliwych słów.

Kiedy jest Pani dostępna dla mieszkańców i z jakimi problemami mogą się ewentualnie zgłaszać?
      Rzeczywiście rozmawiam z mieszkańcami i  podejmuję interwencje w sprawach dotyczących poprawy obsługi i funkcjonowania naszego urzędu. Nie trzeba specjalnie się umawiać. Znacząca większość mieszkańców ceni sobie jednak osobistą rozmowę z prezydentem, który przyjmuje strony w  czwartek. Wówczas włączam się na etapie operacyjnym (śmiech).


 Jak wygląda Pani dzień pracy?

       Dzień rozpoczynam od lektury „Portalu Samorządowego”. To dla nas urzędników kompendium wiedzy o sprawach samorządowych,  o tym jak zmienia się prawo i jakie zadania przed nami. Tu także dużo podpowiedzi i praktyk płynących z innych samorządów. Śledzę pocztę elektroniczną i tradycyjną pod kątem korespondencji wymagającej natychmiastowej reakcji. Planuję agendy narad prezydenta z naczelnikami  oraz odpowiadam za organizację kolegiów konsultacyjnych prezydenta miasta, czyli spotkań kadry kierowniczej, gdzie trafiają sprawy wymagające pilnego rozstrzygnięcia lub skierowania na sesję rady miejskiej.  Sporo czasu zajmują mi sprawy kadrowe  i spotkania z samymi pracownikami. Jesteśmy dużym zakładem pracy. Jako jednostka samorządu terytorialnego przyjmujemy sporo zadań, wymagających wypracowania nowych procedur, wyznaczenia stanowisk pracy i organizacji szkoleń. 
 W kalendarzu nam także stałe narady zarówno z prezydentem jak i merytorycznymi wydziałami. Ostatnio dużo czasu poświęcam wdrożeniom projektów systemowych. Angażuję tym samym pracowników do prac zespołowych. Czasami dni są długie lecz lubię tę pracę. Mogę o niej mówić w kategoriach pasji, ale też utrapienia. Mocno identyfikuję się z tym co robię. Utrapieniem są natomiast detale. Czasami zbyt dużo uwagi poświęcam drobiazgom. Muszę być jednak pewna, że jest tak jak być powinno, że będę zadowolona z efektów.

 Włączyła się Pani w akcję  "Całe Jaworzno czyta dzieciom". Jak ocenia
Pani tę inicjatywę?

      Zostałam zaproszona do udziału w tej akcji przez dyrekcję i pracowników biblioteki. Wcześniej dwa razy czytałam publicznie dzieciom w ramach innych przedsięwzięć tej instytucji. To prawdziwa przyjemność!  Zarówno spotkanie z dziećmi jak i czytanie książek. W ogóle książki są dla mnie „luksusem”, chyba jedną z najbardziej pożądanych form spędzania wolnego czasu.  Czytam sobie... ale i czytam moim dzieciom. Stąd znam reakcję dzieci na czytanie. Chciałam coś wnieść w  to ostatnie spotkanie w bibliotece, a że zaproponowałam czytanie bajki, którego głównym bohaterem był kwiat przebrałam się za kwiaciarkę i było bajkowo... Wracając do tematu, inicjatywę biblioteki mogę ocenić jako potrzebną i przynoszącą duże korzyści tak czytającemu jak i wyrastającemu na czytaniu pokoleniu. Czytając pobudzamy umysł do myślenia, tworzenia, rozwijamy się. Wspomnę jeszcze, że wyróżniamy się, od wielu już lat, zwyciężając w rankingach „czytelnictwa”.

Jak wyglądała  Pani  praca w zespole nazewnictwa obiektów?

        Przewodniczę Zespołowi Nazewnictwa Obiektów Publicznych tj. organizuję prace tego zespołu. To organ doradczy prezydenta, który opiniuje wnioski o nadanie  nazw nowych ulic, zmianę istniejących nazw oraz, którego głównym zadaniem jest uporządkowanie w mieście kwestii związanych z nazewnictwem. W  wyniku pracy zespołu powstał Bank Nazw Ulic, do którego zbierane są propozycje mieszkańców uhonorowania ważnych wydarzeń i postaci poprzez zaproponowanie nazwy nowemu obiektowi publicznemu. Powstaje także słownik opisujący znaczenie obecnych nazw. Efektem pracy Zespołu będzie także analiza potencjalnych zmian w nazewnictwie z uwagi na błędy językowe, dublowanie się nazw czy też postaci lub wydarzenia, których pielęgnowanie jest wątpliwe. Zgodnie z życzeniem prezydenta Zespół tworzą w najmniejszej części urzędnicy, a praca Zespołu opiera się w głównej mierze na opiniach mieszkańców.

Jak wygląda  Pani współpraca  z Panem Prezydentem Pawłem Silbertem?

     Jako Sekretarz Miasta otrzymałam sporo kompetencji do wykonywania zadań w imieniu Prezydenta Miasta. To dowód dużego zaufania.  Wiem, że sprawowanie urzędu prezydenta opiera się na dobrze  zorganizowanym i dobrze komunikującym się samorządzie.  Moją rolą jest więc poprawa jakości usług i dobra organizacja pracy jednostki, tak aby zarządzanie miastem przez prezydenta było jak            najbardziej efektywne.

 Z jakich dotychczasowych osiągnięć zawodowych  jest Pani dumna lub czego
nie udało się zrealizować?

      Cieszę się, że jeszcze trzymam w ryzach poziom zatrudnienia w urzędzie. To trudne przy nowych zadaniach i braku ich finansowania, że wciąż stawiamy na jakość, weryfikowaną w zewnętrznych ocenach. W tym roku, jako zespół pracowników, zdobyliśmy tytuł Śląska Nagroda Jakości,e mocno się szkolimy korzystając ze środków zewnętrznych, że potrafię podejmować decyzje, które nie są oderwane od urzędniczej rzeczywistości. Wiem, że nie można w nieskończoność dociążać stanowisk pracy. Szanuję każde stanowisko pracy i awanturuję się  z powodu kreowania biurokracji. Dzisiaj jako administracja robimy ważny krok –  staramy się wyeliminować papier z obiegu wewnętrznego.  Chcemy, by na tym skorzystali mieszkańcy.  Wprowadzamy coraz więcej e-usług. To oznacza, że  wiele spraw urzędowych będzie można załatwić nie wychodząc z domu.
Bardzo zależy mi na wprowadzeniu polityki kadrowej w Urzędzie Miejskim, czyli zbiorczego dokumentu pokazującego ścieżkę kariery pracownika samorządowego, planowanie zasobów oraz opisującego system motywacyjny. Rozpoczęliśmy pracę w tym kierunku poprzez wdrożenie Zrównoważonej Karty Wyników.

Jak oceniłaby Pani  dotychczasowy okres swojej pracy?

       Intensywny i niełatwy. Przyszło mi być Sekretarzem Miasta w okresie zmiany ustawy o pracownikach samorządowych, co  wymuszało tworzenie od podstaw regulaminów zatrudniania, pracy i wynagradzania oraz kiedy w wyniku recesji gospodarczej budżet wynagrodzeń pracowników  trzeba było zmniejszyć o blisko 3 mln złotych, a co za tym idzie, redukować etaty i dociążać istniejące stanowiska pracy. Mamy za sobą wdrożenie Kontroli zarządczej, Zrównoważonej Karty Wyników, nowego systemu Elektronicznego Zarządzania Dokumentami i podpisu elektronicznego i dwa projekty szkoleniowe. Dużo się działo. I dużo wymagaliśmy od pracowników.

Z jakim przejawami sympatii od mieszkańców  spotkała się Pani do tej pory?

    Mam w sobie dużo życzliwości. Wiele osób kieruje do mnie swoje kroki w przekonaniu „tutaj to załatwię”. Nie wiem, czy wynika to z przekonania o mojej wrażliwości czy raczej z reprezentowania zasady „nieprawdą jest, że głową muru nie przebijesz”. Potrafię być skuteczna. A jeśli chodzi o przejawy sympatii? Zawsze te same: szczere uśmiechy i dobre słowo.

Jakie ma Pani zainteresowania?

       Wspominałam już o tym. Lubię czytać. Ulubiona: Yann Martel „Życie Pi”. To książka o wierze we własne możliwości i tajemnicy przetrwania. Obecnie w rękach mam „Obrzęd” Matta Baglio o sekretach współczesnych egzorcystów oraz „Słodką i jej magiczne ciasto”. Tą ostatnią czytam starszej córce jak i niezliczone ilości krótkich bajeczek młodszej córce. Lubuję się w aforyzmach. Cenię aktywne formy odpoczynku. Dodatkową odskocznią jest dla mnie praca w ogrodzie.

Czego można życzyć Pani Sekretarz?

     Dobrego wzajemnego zrozumienia w moich relacjach z współpracownikami. Dobrego kontaktu i współpracy na wszystkich szczeblach w pracy w urzędzie. I w koło, już wspomnianych, szczerych uśmiechów.


Dziękuję za rozmowę.

Mateusz Herman   nr 44  "Tydzień w Jaworznie".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz