Rozmowa z Ewą Sidełko-Paleczny
Sekretarz Miasta Jaworzna.
 |
Sekretarz Miasta Jaworzna Ewa Sidełko-Paleczny z, którą miałem okazje rozmawiać. |
Czym zajmuje się Pani Sekretarz na co dzień
i jakie ma obowiązki?
Sekretarz Miasta to dzisiaj
obligatoryjne stanowisko w gminach. Mniej więcej w tym czasie, gdy byłam na nie
powoływana rząd finalizował pracę nad nową ustawą o pracownikach samorządowych.
Plany ustawodawcy zmierzały do „wyciągnięcia Sekretarza Miasta na plakat”, by
uczynić z niego szefa administracyjnego urzędu. Część dzisiejszej administracji
związanej z wyznaczaniem kierunku rozwoju miasta miała pozostać w rękach
prezydentów. Zmiany poszły w innym
kierunku. Sekretarz Miasta jest osobą
podporządkowaną prezydentowi, zajmuje się organizacją pracy urzędu i sprawami
kadrowymi. Nadzoruję pracę wydziałów administracji, organizacyjnego,
informatyki, promocji i informacji i biura rady. Do mnie należy także
kierowanie Zespołem Nazewnictwa Obiektów Publicznych oraz organizacja świąt
państwowych. Zdecydowanie najwięcej czasu poświęcam wewnętrznej pracy urzędu,
czyli temu czego na zewnątrz nie widać, a bez czego nie będzie funkcjonować
żadna instytucja.
Poprzednio
była Pani Naczelnikiem Wydziału
Promocji i Informacji w UM. Czy ciężko było
się zaaklimatyzować na nowym stanowisku?
Aklimatyzacja
na nowym stanowisku przebiegła szybko, bo Urząd Miejski, jak Pan już wspomniał,
był moim miejscem pracy na poprzednim stanowisku. Różnica jest jednak
zasadnicza. Moja teraźniejsza praca jest skierowana w 100 proc. do wewnątrz
urzędu. Poprzednio pracowałam na wizerunek miasta na zewnątrz. Była to
współpraca z innymi podmiotami, organizacja wydarzeń, spotkań z udziałem prezydenta oraz kontakty z
mediami. Stąd też było mnie więcej widać. Teraz dużo czasu spędzam za biurkiem,
na naradach i koordynacjach i jestem tu
po to żeby rozwiązywać problemy organizacji.
Jest
Pani jedną z niewielu kobiet w naszym mieście, które pełnią funkcje publiczną. Jak na Pani awans
zareagowali koledzy?
W moim
przypadku sprawdziło się powiedzenie, że „nie umiemy przewidywać
najistotniejszego, że zaznajemy
największych radości wtedy, kiedy nic ich nie zapowiada”. Byłam zaskoczona tą
propozycją. W
duchu dopingowałam innym kolegom. A jak zareagowali? Usłyszałam dużo życzliwych
słów.
Kiedy
jest Pani dostępna dla mieszkańców i z jakimi problemami mogą się ewentualnie
zgłaszać?
Rzeczywiście
rozmawiam z mieszkańcami i podejmuję interwencje
w sprawach dotyczących poprawy obsługi i funkcjonowania naszego urzędu. Nie
trzeba specjalnie się umawiać. Znacząca większość mieszkańców ceni sobie jednak
osobistą rozmowę z prezydentem, który przyjmuje strony w czwartek. Wówczas włączam się na etapie
operacyjnym (śmiech).
Jak wygląda Pani dzień pracy?
Dzień rozpoczynam od lektury „Portalu
Samorządowego”. To dla nas urzędników kompendium wiedzy o sprawach
samorządowych, o tym jak zmienia się
prawo i jakie zadania przed nami. Tu także dużo podpowiedzi i praktyk płynących
z innych samorządów. Śledzę pocztę elektroniczną i tradycyjną pod kątem
korespondencji wymagającej natychmiastowej reakcji. Planuję agendy narad
prezydenta z naczelnikami oraz
odpowiadam za organizację kolegiów konsultacyjnych prezydenta miasta, czyli
spotkań kadry kierowniczej, gdzie trafiają sprawy wymagające pilnego
rozstrzygnięcia lub skierowania na sesję rady miejskiej. Sporo czasu zajmują mi sprawy kadrowe i spotkania z samymi pracownikami. Jesteśmy
dużym zakładem pracy. Jako jednostka samorządu terytorialnego przyjmujemy sporo
zadań, wymagających wypracowania nowych procedur, wyznaczenia stanowisk pracy i
organizacji szkoleń.
W kalendarzu nam także stałe narady
zarówno z prezydentem jak i merytorycznymi wydziałami. Ostatnio dużo czasu
poświęcam wdrożeniom projektów systemowych. Angażuję tym samym pracowników do
prac zespołowych. Czasami dni są długie lecz lubię tę pracę. Mogę o niej mówić w kategoriach pasji, ale też utrapienia. Mocno identyfikuję
się z tym co robię. Utrapieniem są natomiast detale. Czasami zbyt dużo uwagi
poświęcam drobiazgom. Muszę być jednak pewna, że jest tak jak być powinno, że
będę zadowolona z efektów.
Włączyła się Pani w akcję "Całe
Jaworzno czyta dzieciom". Jak ocenia
Pani tę inicjatywę?
Zostałam
zaproszona do udziału w tej akcji przez dyrekcję i pracowników biblioteki.
Wcześniej dwa razy czytałam publicznie dzieciom w ramach innych przedsięwzięć
tej instytucji. To prawdziwa przyjemność!
Zarówno spotkanie z dziećmi jak i czytanie książek. W ogóle książki są
dla mnie „luksusem”, chyba jedną z najbardziej pożądanych form spędzania
wolnego czasu. Czytam sobie... ale i
czytam moim dzieciom. Stąd znam reakcję dzieci na czytanie. Chciałam coś wnieść
w to ostatnie spotkanie w bibliotece, a
że zaproponowałam czytanie bajki, którego głównym bohaterem był kwiat
przebrałam się za kwiaciarkę i było bajkowo... Wracając do tematu, inicjatywę
biblioteki mogę ocenić jako potrzebną i przynoszącą duże korzyści tak
czytającemu jak i wyrastającemu na czytaniu pokoleniu. Czytając pobudzamy umysł
do myślenia, tworzenia, rozwijamy się. Wspomnę jeszcze, że wyróżniamy się, od
wielu już lat, zwyciężając w rankingach „czytelnictwa”.
Jak
wyglądała Pani praca w zespole nazewnictwa obiektów?
Przewodniczę Zespołowi Nazewnictwa
Obiektów Publicznych tj. organizuję prace tego zespołu. To organ doradczy
prezydenta, który opiniuje wnioski o nadanie
nazw nowych ulic, zmianę istniejących nazw oraz, którego głównym
zadaniem jest uporządkowanie w mieście kwestii związanych z nazewnictwem.
W wyniku pracy zespołu powstał Bank Nazw
Ulic, do którego zbierane są propozycje mieszkańców uhonorowania ważnych
wydarzeń i postaci poprzez zaproponowanie nazwy nowemu obiektowi publicznemu.
Powstaje także słownik opisujący znaczenie obecnych nazw. Efektem pracy Zespołu
będzie także analiza potencjalnych zmian w nazewnictwie z uwagi na błędy
językowe, dublowanie się nazw czy też postaci lub wydarzenia, których
pielęgnowanie jest wątpliwe. Zgodnie z życzeniem prezydenta Zespół tworzą w
najmniejszej części urzędnicy, a praca Zespołu opiera się w głównej mierze na
opiniach mieszkańców.
Jak
wygląda Pani współpraca z Panem Prezydentem Pawłem Silbertem?
Jako Sekretarz Miasta otrzymałam sporo
kompetencji do wykonywania zadań w imieniu Prezydenta Miasta. To dowód dużego
zaufania. Wiem, że sprawowanie urzędu
prezydenta opiera się na dobrze
zorganizowanym i dobrze komunikującym się samorządzie. Moją rolą jest więc poprawa jakości usług i
dobra organizacja pracy jednostki, tak aby zarządzanie miastem przez prezydenta
było jak najbardziej efektywne.
Z jakich dotychczasowych osiągnięć zawodowych
jest Pani dumna lub czego
nie udało się zrealizować?
Cieszę się, że jeszcze trzymam w ryzach
poziom zatrudnienia w urzędzie. To trudne przy nowych zadaniach i braku ich
finansowania, że wciąż stawiamy na jakość, weryfikowaną w zewnętrznych ocenach.
W tym roku, jako zespół pracowników, zdobyliśmy tytuł Śląska Nagroda
Jakości,.że mocno się szkolimy korzystając ze środków zewnętrznych, że
potrafię podejmować decyzje, które nie są oderwane od urzędniczej
rzeczywistości. Wiem, że nie można w nieskończoność dociążać stanowisk pracy.
Szanuję każde stanowisko pracy i awanturuję się
z powodu kreowania biurokracji. Dzisiaj jako administracja robimy ważny
krok – staramy się wyeliminować papier z
obiegu wewnętrznego. Chcemy, by na tym
skorzystali mieszkańcy. Wprowadzamy
coraz więcej e-usług. To oznacza, że
wiele spraw urzędowych będzie można załatwić nie wychodząc z domu.
Bardzo
zależy mi na wprowadzeniu polityki kadrowej w Urzędzie Miejskim, czyli
zbiorczego dokumentu pokazującego ścieżkę kariery pracownika samorządowego,
planowanie zasobów oraz opisującego system motywacyjny. Rozpoczęliśmy pracę w
tym kierunku poprzez wdrożenie Zrównoważonej Karty Wyników.
Jak oceniłaby Pani dotychczasowy okres swojej pracy?
Intensywny i
niełatwy. Przyszło mi być Sekretarzem Miasta w okresie zmiany ustawy o
pracownikach samorządowych, co wymuszało
tworzenie od podstaw regulaminów zatrudniania, pracy i wynagradzania oraz kiedy
w wyniku recesji gospodarczej budżet wynagrodzeń pracowników trzeba było zmniejszyć o blisko 3 mln
złotych, a co za tym idzie, redukować etaty i dociążać istniejące stanowiska
pracy. Mamy za sobą wdrożenie Kontroli zarządczej, Zrównoważonej Karty Wyników,
nowego systemu Elektronicznego Zarządzania Dokumentami i podpisu
elektronicznego i dwa projekty szkoleniowe. Dużo się działo. I dużo wymagaliśmy
od pracowników.
Z jakim przejawami sympatii od mieszkańców spotkała się
Pani do tej pory?
Mam w sobie dużo
życzliwości. Wiele osób kieruje do mnie swoje kroki w przekonaniu „tutaj to
załatwię”. Nie wiem, czy wynika to z przekonania o mojej wrażliwości czy raczej
z reprezentowania zasady „nieprawdą jest, że głową muru nie przebijesz”.
Potrafię być skuteczna. A jeśli chodzi o przejawy sympatii? Zawsze te same:
szczere uśmiechy i dobre słowo.
Jakie ma Pani zainteresowania?
Wspominałam już o
tym. Lubię czytać. Ulubiona: Yann Martel „Życie Pi”. To książka o wierze we
własne możliwości i tajemnicy przetrwania. Obecnie w rękach mam „Obrzęd” Matta
Baglio o sekretach współczesnych egzorcystów oraz „Słodką i jej magiczne
ciasto”. Tą ostatnią czytam starszej córce jak i niezliczone ilości krótkich
bajeczek młodszej córce. Lubuję się w aforyzmach. Cenię aktywne formy
odpoczynku. Dodatkową odskocznią jest dla mnie praca w ogrodzie.
Czego można życzyć Pani Sekretarz?
Dobrego wzajemnego
zrozumienia w moich relacjach z współpracownikami. Dobrego kontaktu i
współpracy na wszystkich szczeblach w pracy w urzędzie. I w koło, już
wspomnianych, szczerych uśmiechów.
Dziękuję za rozmowę.
Mateusz Herman nr 44 "Tydzień w Jaworznie".