Niestety podopiecznym trenera Andrzeja Sermaka nie udała się inaguracja rundy wiosennej. Biało czerwoni ulegli na własnym boisku Startowi Namysłów 3:2 .
Tuż przed spotkaniem
władze klubu podziękowały wszystkim, którzy przyczynili się do tego, ze
stadion w Szczakowej udało się przygotować do rozgrywania meczy w III
lidze. szczególnie dyrektorowi Zbigniewowi Kasperkowiczowi, który czuwa nad obiektem oraz władz miasta i sponsorów,
którzy wyprowadzili Szczakowiankę na prostą. Na spotkaniu pojawił się
zresztą wiceprezydent Jaworzna – Tadeusz Kaczmarek, który otrzymał
koszulkę Biało-Czerwonych.


Spotkanie odważniej
rozpoczęli goście, którzy chcieli już na samym początku zaskoczyć
jaworznian i szybko zdobyć bramkę. Szczakowianka nie dała się jednak
zaskoczyć i odparła ataki by z czasem przejąć inicjatywę. W pierwszej
połowie podopieczni trenera Andrzeja Sermaka mieli niewielką przewagę,
Start grał jednak bardzo umiejętnie w obronie. Już w 3. minucie
Szczakowianka po bardzo ładnej akcji kombinacyjnej wypracowała sobie
sytuację strzelecką, Damian Mrożek uderzył jednak z trudnej pozycji obok
bramki. Kilka minut później ten sam zawodnik, powracający do
Szczakowianki po latach, był już bezbłędny. Łukasz Chrzanowski
dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, ta trafiła pod nogi Mrożka, który
bardzo ładnym strzałem sprzed pola karnego pokonał Węglarskiego.
Radość gospodarzy nie trwała jednak
zbyt długo. Start starał się grać z kontry i cierpliwe czekał na błędy
jaworznian, których potem bezlitośnie punktował. W 22. minucie goście
zaatakowali prawą stroną, jeden z zawodników z Jaworzna przerwał akcję
faulem. Po dośrodkowaniu piłki z boku boiska zupełnie niepilnowany Rafał
Żołnowski głową skierował piłkę do siatki doprowadzając do wyrównania.
Namysłowianie wyraźnie podbudowani takim obrotem sprawy coraz odważniej
poczynali sobie w ataku i dość swobodnie zaczęli sobie radzić z
defensorami Biało-Czerwonych. Szczakowianka zaskoczona takim obrotem
sprawy starała się przejąć inicjatywę, jej akcje jednak się nie kleiły.
Goście tymczasem coraz śmielej wpadali w pole karne i siali zamęt pod
bramką. Krzysztof Smok musiał ratować drużynę swoimi interwencjami,
szczególnie dobrze zachował się w 28. minucie, kiedy to w ostatniej
chwili wygarnął piłkę spod nóg jednego z rywali. To jednak i tak na
niewiele się zdało. W 32. minucie najpierw na bramkę uderzał Łukasz
Bonar, piłkę do siatki dobijał jeszcze Kamil Błach, który wyprowadził
swoją ekipę na prowadzenie.


Poi przerwie Krzysztofa
Smoka w bramce Szczakowianki zastąpił Michał Kojdecki. Poza tym trener
Andrzej Sermak dokonał drobnych korekt taktycznych, chociażby
przesuwając do przednich formacji Przemysława Niewiedziała i maksymalnie
zwiększając siłę ognia drużyny. To szybko przyniosło efekt a
Biało-Czerwoni rzucili się do zmasowanych ataków na bramkę strzeżoną
przez Grzegorza Węglarskiego. Tuż po wznowieniu gry jaworznianie
wywalczyli rzut wolny na 18 metrze. Piłka zagrana przez Przemysława
Niewiedziała trafiła do Marcina Grzywy, jego strzał został jednak
zablokowany. Parę chwil później do wykonania kolejnego rzutu wolnego
podszedł Przemysław Fraś. Młody pomocnik Biało-Czerwonych dograł piłkę w
pole karne wprost na głowę Remigiusza Malickiego, który ładnym
uderzeniem zdobył swoją debiutancką bramkę i doprowadził do wyrównania.
Szczakowianka do tej chwili dominowała już na boisku i wydawało się, że
kolejne bramki są tylko kwestią czasu. Najdogodniejsza sytuację do
objęcia prowadzenia gospodarze mieli w 62. minucie, kiedy to po raz
kolejny wywalczyli rzut wolny tuż przed linią pola karnego. Po akcji
Pawła Sermaka, jego strzał ręką zablokował jeden z obrońców. Sędzia bez
wahania podyktował stały fragment gry, jednak mimo dobrej pozycji do
strzału, Fraś uderzył wysoko nad bramką.


Końcówka spotkania mogła natomiast przyprawić o zawał serca. W 75.
minucie Fraś przedarł się prawą stroną i wrzucił piłkę na czwarty metr
idealnie na głowę Sermaka, ten jednak minimalnie spudłował. Chwilę
później jaworznianie wypracowali sobie kolejne stuprocentowe sytuacje.
Paweł Sermak dostał dobre podanie w środkowej strefie boiska i
indywidualnie przedarł się na prawą stronę pola karnego, tam dośrodkował
do ustawionego na czwartym metrze Artura Molendy. Kibice już widzieli
piłkę w siatce, ale tę po strzale popularnego Aku z linii bramkowej
wybił jeden z rywali, podobnie zresztą stało się z próbą dobitki w
wykonaniu Wojciecha Franiela. Parę sekund później po rzucie rożnym
wykonywanym przez Mrożka, Patryk Kiczyński popisał się świetnym strzałem
głową, ale trzeci raz z rzędu rywale wybili piłkę z linii bramkowej. Ta
trafiła jeszcze do Remigiusza Malickiego, ten jednak posłał ją już nad
poprzeczką. Na trzy minuty przed końcem meczu jaworznicka defensywa dała
się zaskoczyć szybkiemu kontratakowi namysłowian. Marcin Grzywa jako
ostatni z obrońców sfaulował w polu karnym największa gwiazdę Startu –
Rafała Samborskiego. Obejrzał za to czerwoną kartkę i musiał opuścić
boisko a na dodatek sędzia przyznał rywalom jedenastkę. Do jej wykonania
podszedł sam poszkodowany i bez problemu wyprowadził swoją ekipę na
prowadzenie. Szczakowianka podłamana takim obrotem sprawy nie zamierzała
się jeszcze poddawać. Biało-Czerwoni mimo gry w osłabieniu atakowali,
Start jednak umiejętnie wybijał ich z uderzenia. Już w doliczonym czasie
goście stracili dwóch swoich zawodników. Najpierw Łukasz Szpak obejrzał
drugą żółtą kartkę i zakończył mecz przed czasem, potem zaś Witold
Kamoś tuż przed polem karnym faulował szarżującego Sermaka i chociaż
niechybnie uratował swój zespół przed utratą gola, to musiał opuścić
boisko. Biało-Czerwonym sytuacja ta przyniosła rzut wolny, strzał Mrożka
został jednak zablokowany i nie przyniósł większego zagrożenia bramce
Startu.Start wywiózł cenne zwycięstwo z Jaworzna i mógł świętować pierwszy w
tym sezonie komplet punktów.


Szczakowianka przegrała
pierwszy wiosenny mecz, chociaż zdecydowanie nie można powiedzieć, że
była drużyną gorszą. Jaworznianie przegrali trochę na własne życzenie.
Bardzo źle, szczególnie w pierwszej połowie wyglądała gra defensywna
zespołu. W tej formacji zagrało aż trzech nowych zawodników, w tym z
przymusu będący przecież graczem ofensywnym Przemysław Niewiedział.
Wyraźnie brakowało im wzajemnego zrozumienia i asekuracji, zdecydowanie
za łatwo dawali się też ogrywać rywalom. Szczakowianka miała też sporo
pecha, gdy już bowiem dochodziła do – jak by się wydawało – czystych
sytuacji, to niemal zawsze na linii bramkowej wyrastał bramkarz lub
jeden z obrońców. Warto zauważyć, ze Szczakowiance zabrakło też dwóch
podstawowych zawodników pauzujących za kartki – Michała Biskupa i
Damiana Sieniawskiego. Szczególnie nieobecność tego drugiego była sporym
osłabieniem.
Na szczęście w grze
Szczakowianki widać też było trochę pozytywów. Sama gra była wyraźnie
lepsza niż jesienią, pojawił się jakiś konkretny pomysł na organizację
gry. Nie wszystko się jeszcze udawało, ale nie sposób nie zauważyć, że w
meczu ze Startem drużyna notowała chociażby wyraźnie mniej strat niż
jesienią, wyższa była też skuteczność podań. Reasumując Szczakowianka potrzebuje
czasu na zgranie.
Za tydzień Szczakowiankę
czeka bardzo trudne wyzwanie. Jaworznianie w Chorzowie przy ul. Cichej
zagrają w rezerwami Ruchu, które właśnie rozbiły wicelidera z Wesołej
3:0. O punkty w Chorzowie będzie bardzo trudno, ale gdy nie ma się nic
do stracenia, to i sprawienie niespodzianki wszystko może być możliwe.
Szczakowianka Jaworzno – Start Namysłów 2:3 (1:2)
(Mrożek 12, Malicki 54 – Żołnowski 22, Błach 32, Samborski 87-k.)
Szczakowianka: Smok
(46. Kojdecki) – Holewa, Kiczyński, Grzywa, Niewiedział (79. A. Molenda)
– Fraś (84. Żurawik), Sermak, Mrożek, Kalka, Chrzanowski (58. Franiel) –
Malicki.
Start: Węglarski –
Krystian Błach, Zalwert, Żołnowski, Kamoś – Szpak, Biliński (56.
Zajączkowski) – Jordan (61. Urbański), Bonar, Kamil Błach (74. Łątka) –
Samborski (89. Smolarczyk).
Żółte kartki: Fraś, Niewiedział – Żołnowski, Szpak x2
Czerwone kartki: Grzywa (87. minuta – faul) – Szpak (90+2 minuta – druga żółta), Kamoś (90+5. minuta – faul)
źródło: jaworznianin/D.K